PODGLĄD ATOMU
     
 

Dwa światy - rola fantastyki w dramacie Słowackiego (tekst)


Juliusz Słowacki napisał Balladynę w 1834 roku. Akcja dramatu rozgrywa się w czasach bajecznych, u początków kształtowania się państwa polskiego. Znajdująca się poniżej scena pochodzi z aktu pierwszego.

Balladyna (Akt I Scena II)
Juliusz Słowacki

Inna częśćœlasu – widać jezioro Gopło
Skierka i Chochlik wchodzą

SKIERKA
Gdzie jest Goplana, nasza królowa?

CHOCHLIK
Śpi jeszcze w Gople.

SKIERKA
I woń sosnowa,
I woń wiosenna nie obudziła
Królowej naszej? woń taka miła! […]

CHOCHLIK
Zanadto skoro
Zbudzi się jędza i będzie
Do pracy nas zaprzęgać. To w puste żołędzie
Wkładać jaja motylic – to pomagać mrówkom
Budującym stolice i drogi umiatać
Do mrównika wiodące… to majowym krówkom
Rozwiązywać pancerze, aby mogły latać;
To zwiedzać pszczelne ule i z otwartej księgi
Czytać prawa ulowe lub rotę przysięgi
Na wierność matce pszczelnej od zrodzonej pszczółki;
To na trzcinę jeziora zwoływać jaskółki
I uczyć budownictwa pierworoczne matki.
Już zamykać stawiane na ptaszęta klatki,
Nim jaki biedny ptaszek uwięźnie w zapadni,
Na przekor ptasznikowi; już to pani sroce
Ciągle trąbić do ucha naukę: nie kradnij;
Albo wróblowi wmawiać, że pięknie świegoce,
Aby ciągle świegotał nad wieśniaczki chatą…
Pracuj jak koń pogański, pracuj całe lato,
A zimą spij u chłopa za brudnym przypieckiem,
Między garnkami, babą szczerbatą i dzieckiem.

SKIERKA
Bo też ty jesteśœ leniwy, Chochliku!
patrzy na jezioro
Ach, patrz! na słońca promyku
Wytryska z wody Goplana;
Jak powiewny liść ajeru,
Lekko wiatrem kołysana;
Jak łabędź, kiedy rozwinie
Uśnieżony żagiel steru,
Kołysze się – waha – płynie.
I patrz! patrz! lekka i gibka,
Skoczyła z wody jak rybka,
Na niezabudek warkoczu
Wiesza się za białe rączki,
A stopą po fal przezroczu
Brylantowe iskry skrzesza.
Ach czarowna! któż odgadnie,
Czy się trzyma z fal obrączki?
Czy się na powietrzu kładnie?
Czy dłonią na kwiatach się wiesza?

CHOCHLIK
Ona ma wianek na głowie…
Czy to kwiaty? czy sitowie?

SKIERKA
O nie… to na włosach wróżki
Uśpione leżą jaskółki.
Tak powiązane za nóżki
Kiedyś, w jesienny poranek,
Upadły na dno rzeczułki:
Rzeczułka rzuciła wianek,
Wianek czarny jak hebany
Na złote włosy Goplany.

CHOCHLIK
Radzę ci, uciekajmy, mój Skierko kochany,
Wiedźma gotowa zaraz nową pracę zadać.
Albo obracać młyny, skąd woda uciekła
Biednemu młynarzowi, lub każe spowiadać
Leniwego szerszenia, nim pójdzie do piekła
Za kradzież słodkich miodów… lub malować pawie

SKIERKA
Więc uciekaj… ja się bawię…
Promienie słońca przenikły
Jaskółeczek mokre piórka…
Ożyły – pierzchły – i znikły
Jak spłoszonych wróbli chmurka.
Królowa nasza bez ducha.
Zadziwiona stoi, słucha; […]
Goplano! Goplano! Goplano!

Wchodzi Goplana

GOPLANA
Narwij mi róż, Chochliku! poleciał mój wianek.

CHOCHLIK
Już się zaczyna praca.
Chochlik odchodzi mrucząc.

GOPLANA
Czy to jeszcze rano?

SKIERKA
Pierwsza wiosny godzina.

GOPLANA
Ach! gdzież mój kochanek?

SKIERKA
Co mi rozkażesz, królowo?
Zadaj piękną jaką pracę. […]

GOPLANA
zamyślona
Nie!

SKIERKA
Chcesz tronów
Z wypłakanych nieba chmurek?
Czy ci przynieść pereł sznurek? […]

GOPLANA
Skierko miły,
Ja się kocham.

SKIERKA
W czym? czy w róży
Bezcierniowej? czy w kalinie?
W czterolistnej koniczynie? […]

GOPLANA
Ach! ja się kocham, kocham się w człowieku!

SKIERKA
To ludzkie czary.

GOPLANA
Tej zimy, gdym usnęła
Na skrysztalonym łożu, światło mię jakieś
Z głuchego snu gwałtownie ocuciło.
Otwieram oczy – patrzę… płomień czerwony
Jako pożaru łuna bije przez lody
I słychać głuchy huk. Rybacy to rąbali
Przełomkę biednym rybkom zdradliwą… Nagle
Okropny krzyk – w przełomkę człowiek pada.
Na moje upadł łoże; a czy to światło
Podobne barwie róż, które świeciło
W moim pałacu szklistym? czy też prawdziwe
Róże na jego licach śmiercią mdlejące;
Ale się piękny wydał – ach! piękny tak, że chciałam
Zatrzymać go na wieki w zimnych pałacach
I nie rozwiązać z wieńca ramion, i przykuć
Łańcuchem pocałunków. Wtem zaczął konać…
Musiałam wtenczas, ach! musiałam go wypuścić!
Gdybym przynajmniej mogła była go wynieść
Z wody na rękach moich, usta z ustami
Spoić i życie wlać w ostygłe jego piersi;
Ale ty wiesz, co to za męka dla nas,
Kiedy podobne kwiatom, musimy składać
Rumieniec nasz i piękne barwy wiosny.
I do kamieni białych podobne leżeć
W głębiach jeziora. Taką ja wtenczas byłam.
Musiałam leżeć na dnie, ani się płocho
Na światło dnia wyrywać. Na pół martwego
Wyniosłam drżącą ręką i przez otwory
W lodzie wybite rzucam: sama boleśnie
Wracam na puste łoże, na zimne łoże;
A moje serce rozdarł okrzyk rybaków,
Którzy witali wtenczas, gdy ja żegnałam.
Jakżem czekała wiosny, przyszła nareszcie!
Z miłością w sercu budzę się… kwiaty
To nic przy jego licach – gwiazdy gasną
Przy jego jasnych oczach… Ach kocham, kocham!

SKIERKA
Któż idzie tutaj lasem.

GOPLANA
To on! to on! mój miły.
Bądź niewidomym, Skierko.
Skierka odchodzi.

Wchodzi na scenę Grabiec – rumiany – w ubiorze wieśniaka.

GRABIEC
Ach, cóż to za panna?
Ma twarz, nogi, żołądek – lecz coś jakby szklanna.
Co za dziwne stworzenie z mgły i galarety.
Są ludzie, co smak czują do takiej kobiety;
Ja widzę coś rybiego w tej dziwnej osobie.

GOPLANA
Jak się nazywasz, piękny młodzieńcze?

GRABIEC
Nic sobie...

GOPLANA
Miły nic sobie!

GRABIEC
Jakżeś głupia, mościa pani –
Nic sobie, to się znaczy, że nic nie przygani
Mojej piękności... to jest, żem piękny. A zwę się
Grabiec.

GOPLANA
Cóż cię za anioł obłąkał w tym lesie? […]
Słowa jego wonne
Przynosi wiatr wiosenny do mojego ucha…
O luby! ja cię kocham…

GRABIEC
Cóż to za dziewucha? […]

GOPLANA
Czy mię kochasz, mój miły…?

GRABIEC
Ha!… trzeba skosztować…
Na przykład… daj całusa

GOPLANA
Stój!… pocałowanie
To ślub dla czystych dziewic. Na dziewiczym wianie
Za każdym pocałunkiem jeden listek spada.
Nieraz dziewica czysta i smutkami blada
Dlatego, że spadł jeden liść u serca kwiatu,
Nie śmie kochać i daje pożegnanie światu,
I do mogiły idzie nigdy nie kochana.

GRABIEC
Cóż waćpanna jak mniszka.

GOPLANA
Raz pocałowana
Będę twoją na wieki – i ty mój na wieki…

GRABIEC
Ha, pocałunek bliski, a ten „mój” daleki.
całuje

GOPLANA
O mój luby!

GRABIEC
Dalibóg… pfu!… pocałowałem
Niby w pachnącą różę… pfu… róża jest ciałem,
Ciało jest niby różą… niesmaczno!…

GOPLANA
Mój drogi!
Więc teraz co wieczora na leśne rozłogi
Musisz do mnie przychodzić. Będziemy błądzili,
Kiedy księżyc przyświeca, kiedy słowik kwili,
Nad falą szklistych jezior, pod wielkim modrzewiem
Będziemy razem marzyć przy księżycu...

GRABIEC
do siebie
Nie wiem,
Co powiedzieć babie...

GOPLANA
Ty smutny? Ty niemy?
O! my z tobą będziemy szczęśliwi!

GRABIEC
Będziemy,
Lecz nie wieczorem – i nie przy jeziorze...

GOPLANA
Czemu?

GRABIEC
Bo ja nie lubię wody jak wściekły.

GOPLANA
Mojemu
Kochankowi rwać będę poziomki, maliny.

GRABIEC
Lecz ja nie lubię malin... a kiedy dziewczyny
Niosą dzbanek na głowie, nieraz zrzucam dzbanek,
Ale to nie dla malin.

GOPLANA
Lecz ty mój kochanek,
Ty musisz lubić kwiaty. Więc przyjdź co wieczora...

GRABIEC
A to już tego nadto!… co za nudna zmora!
Nie przyjdę w żaden wieczór…

GOPLANA
Dlaczego?

GRABIEC
Za borem
Pewna dziewczyna czeka na Grabka wieczorem.

GOPLANA
Dziewczyna?

GRABIEC
Tak – dziewczyna…

GOPLANA
Czy piękna dziewczyna?

GRABIEC
Ha?… co pannie do tego?… zwie się Balladyna.

GOPLANA
Siostra Aliny?… córka wdowy?… ale ona
Złe ma serce…

GRABIEC
Waćpanna, widzę, coś szalona…
Nie wierzę w babskie dziwy, sądy i przestróżki
Wszystkie dziewczęta, które mają małe nóżki,
To mają piękne usta i serca – a właśnie
Ona piękną ma nóżkę…

GOPLANA
zapalając się
Niech słońce zagaśnie,
Jeżeli mi ciebie kto wydrze, kochanku. […]
Przynajmniej dzisiaj nie chodź tam… ja każę…

GRABIEC
A któż ty jesteś, co każesz?

GOPLANA
Królowa!
Królowa fali, Goplana.

GRABIEC
Ej!… w nogi!
Jezus Maryja! a tom popadł w biedę,
Szatana żona ona chce być moją żoną.
Grabiec ucieka

GOPLANA
sama
Niech słońce gaśnie! Niechaj gwiazdy toną
W bezdrożne niebo! Niechaj róże więdną!
Co mi po słońcu, po gwiazdach, po kwiatach,
Wolę je stracić niż kochanka straci. […]
Skierko! Chochliku!…

Skierka przybiega
Czy słyszałeś, Skierko,
Moją rozmowę z kochankiem? aniołem?

SKIERKA
Nie karz… ciekawość… szczera moja skrucha,
Biały powoju kwiatek uszczyknąłem
I końcem rożka włożywszy do ucha
Słyszałem… przez kwiat…

GOPLANA
Gdzie Chochlik?

SKIERKA
Leniwy
Ciągnie się z wiankiem…
Wchodzi Chochlik z wiankiem.

GOPLANA
A wstydź się, Chochliku!
Patrz, coś ty narwał chwastu i pokrzywy,
Brzydkich piołunów, koniczyn, trawniku.

SKIERKA
Pozwól mi, pani, niech ja go wysiekę
Za taki wianek…

CHOCHLIK
Ej!… ja cię urzekę…

GOPLANA
Słuchajcie mię cicho, diabliki…
Oto, Chochlo, polecisz za moim kochankiem;
Idź przy nim, przed nim, za nim, jak skoczne ogniki,
I błąkaj po murawach tak, by przed porankiem
Nie trafił do mieszkania – ani do tej chaty,
Gdzie mieszkają dwie piękne dziewczęta – dwa kwiaty,
Córki wdowy… rozumiesz… a o wschodzie słońca
Tu miłego przyprowadź.

CHOCHLIK
Będę go bez końca
Błąkał i sadzał w błocie… cha! cha! cha! cha! cha! cha!
odchodzi Chochlik

GOPLANA
A ty, mój Skierko, leć na mały mostek
Gdzie jest mogiła samobójcy stracha
Ukryj się w łozy zarostek.
Za godzinę przez ten mostek
Będzie jechał pan bogaty,
Ustrojony w złote szaty,
Jak do ślubu – bez oręży,
I kareta złotem błyska,
I pięć rumaków w zaprzęży;
Cztery karych i klacz biała
Przodem lecąc iskry ciska.
A na mostku wypróchniała
Leży belka drżąca, śliska.
Czy rozumiesz?

SKIERKA
Wywrócić?

GOPLANA
skłaniając głowę
Lecz nie szkodzić żywym.
Ani ludziom, ni koniom.

SKIERKA
A potém?

GOPLANA
Tego pana w płaszczu złotym,
Hymnem wiatru czułym, tkliwym
Zaprowadzić aż do chaty,
Gdzie mieszka uboga wdowa
I dwie młode córki chowa.
Uczyń tak, by pan bogaty
Wziął tam żonę i we dwoje
Odjechał złotą karetą.
Luby Skierko! dziecię moje!

SKIERKA
Dziewczyna będzie kobietą,
Nim dwa razy słońce zgaśnie,
Nim dwa razy księżyc zgaśnie.
odlatuje

GOPLANA
sama
Więc rozesłałam sylfy; niechaj pracują
Na moje szczęście. Teraz nie idzie o to,
Aby wojskami kwiatów zdobywać niwy;
Nie kwiatów strzec mi teraz, nie tęcze winąć,
Ani słowiki uczyć piosenek, ani
Budzić jaskółki wodne… kocham!… ginę!…
A jeśli on mię kochać nie będzie? cała
W mgłę się rozpłynę białą, i spadnę łzami
Na jaki polny kwiat, i z nim uwiędnę.
Rozpływa się w powietrzu.


Tytuł: Dwa światy - rola fantastyki w dramacie Słowackiego (tekst)
Opis skrócony: Juliusz Słowacki Balladyna akt I, scena II (fragmenty)
Autor(rzy): Katarzyna Szymańska
Hasła treści Juliusz Słowacki, „Balladyna”, tekst
Uwagi metodyczne
Szacowany MINIMALNY czas na realizację treści atomu (w minutach) 60
Szacowany MAKSYMALNY czas na realizację treści atomu (w minutach) 60

 
Materiały udostępniane za pomocą Serwisu można wykorzystywać zgodnie z licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska,
z wyjątkiem materiałów, które zostały wyraźnie oznaczone jako nieobjęte postanowieniami tej licencji.
Strona współfinansowana przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego z projektu: „Opracowanie i pilotażowe wdrożenie innowacyjnych programów nauczania – zgodnych z polską podstawą programową kształcenia ogólnego – przeznaczonych dla uczniów – dzieci obywateli polskich za granicą”.
Deklaracja dostępnosci